Mediolan
zawsze był moim marzeniem. Nie do końca wiem skąd się to wzięło, ale na dźwięk
nazwy Milano od razu szybciej biło mi serce. Kiedy nastała era blogów
dowiedziałam się, że jest to miasto w gruncie rzeczy nudne, nieprzyjazne, a
jedyne co w nim warte zobaczenia to katedra i Ostatnia Wieczerza. Taka opinia
była powszechna! Nie zniechęciło mnie to, ale i tak moje drogi w Italii omijały
Milano. W 2019 roku w końcu odwiedziłam to miasto. Było już na końcu naszej
trasy i po cudach Toskanii i Wenecji [oraz wpisach blogowych!] nie spodziewałam
się zbyt wiele. Ale Mediolan zaskoczył mnie bardzo pozytywnie i na pewno ma do
zaoferowanie masę atrakcji dla każdego, a w szczególności wielbiciela sztuki.
Oczywiście tuż po przyjeździe popędziliśmy [metrem] na Piazza del Duomo by
kupić bilet na następny dzień. Natychmiast po wyjściu spod ziemi zobaczyłam
katedrę w pełnej krasie i…. przepadłam! Nie przeszkadzali mi nawet uliczni
sprzedawcy, którzy początkowo dość nachalnie wciskali kukurydzę dla gołębi, ani
dość zatłoczony plac, ani nawet same gołębie, których bardzo nie lubię. Po
prostu WOW! Ach ten gotyk! Choć oczywiście ekspert/ka natychmiast by
sprostował/a, że Duomo, budowane od roku 1386 aż do 1965 [!!], jest zlepkiem
przeróżnych styli to jednak dla mnie laiczki, przebija przede wszystkim właśnie
gotyk i tego będę się trzymać ;-)
Wiele
elementów budynku przyciąga wzrok już z daleka- strzeliste pinakle i witraże,
ale im bardziej się zbliżałam tym bardziej ciekawiła mnie centralna, potężna
brama. Cóż za mistrzostwo! Wręcz oszałamia…… i właśnie ów portal jest jednym z
najpóźniej dodanych elementów Duomo. Dopiero w 1908 brązowe drzwi autorstwa
Lodovica Pogliaghi’ego zastąpiły drzwi
drewniane. Styl neo-gotycki genialnie pasuje do całości, daje wrażenie, że
portal jest stary, można wręcz pomyśleć, że ma kilkaset lat!
Za to
kunsztowne obramowanie drzwi, na które składa się tympanon oraz bogato rzeźbione
pilastry pochodzi z XVII wieku, więc faktycznie ma już swoje lata.
Portal w pełnej okazałości.
Im bliżej podchodzę
tym bardzie się zachwycam….
Oba skrzydła
drzwi są zdobione oczywiście scenami z mitologii chrześcijańskiej. Głęboki relief- postacie wręcz wychodzą z kamienia!,
w połączeniu ze szczegółowością i dopracowaniem najdrobniejszego detalu robi
niesamowite wrażenie.
Tutaj dobrze
widać jak bardzo poszczególne elementy wystają z tła. Postacie biorące ślub [?]
stykają się z kamieniem chyba tylko nogami, kobieta po lewej aż wychyla się z
ramy, a wieńczące scenę elementy architektoniczne [gotyckie oczywiście] są wyrzeźbione
warstwowo.
Niektóre z
elementów, jak widoczne poniżej dziecko w kołysce, są wręcz wytarte od częstego
dotykania. Nie udało mi się dowiedzieć dlaczego ludzie to robią. Podejrzewam,
że chodzi o typowe myślenie magiczne, być może tzw magia sympatyczna typu dotknę
dziecka to zajdę w ciążę…. Na jednym z włoskich blogów znalazłam teorię, że
ludzie dotykają tylko dlatego, że widzą, że inni często to robią, więc musi to mieć
jakiś sens….. Miałoby więc to być działanie odruchowe, niemal bezmyślne.
A tu już
niestety widoczne uszkodzenia tła oraz anioła, który nie ma dłoni powstałe na
skutek bombardowania w trakcie II wojny światowej.
U dołu bramy
biegnie pas z medalionami wypełnionymi postaciami. Są one podpisane, ale nie
wszystkie rozszyfrowałam, a nawet jeśli to i tak nie znam ich historii. Dla
ludzi wierzących jest to pewnie łatwiejsze. Tutaj- królowa Estera.
Akurat motyw
Judyty ucinającej głowę Holofernesowi jest bardzo znany.
Prześliczne anioły
i te ich pozy, szczególnie dwóch na samym dole, mistrzostwo.
W czym ma
pomóc dotykanie nóg?? Architektoniczne motywy gotyckie wpadają w oko w wielu
scenach.
Niestety
trzecia, najwyżej położona i największa, scena, jest zabezpieczona siatką na
tyle drobniutką, że postacie są ledwo widoczne. Mam nadzieję, że szybko
zostanie odrestaurowana [?] czy naprawiona i będzie można również ją podziwiać.
Ozdobne
pilary po obu stronach drzwi. Ten smoczek skradł moje serce :-)
Jest nawet świerszcz :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz