wtorek, 8 grudnia 2015

ELAFONISI- RAJSKA LAGUNA nr 1 na KRECIE



Jedziemy z Kissamos na plażę Elafonisi- jest ona reklamowana jako jedna z najpiękniejszych plaż Krety, ba - nawet Grecji i jestem niezwykle ciekawa czy w realu też jest taka piękna jak na zdjęciach :-) Aby do niej dotrzeć przedzieramy się przez góry- wąska, kręta droga bardzo podoba się MS, choć mi w wioskach jest trochę dziwnie- samochody poparkowane na poboczu czegoś, co u nas byłoby uliczką jednokierunkową, domy totalnie zasłaniające zakręt.....

Przejeżdżamy też przez niesamowicie malowniczy wąwóz Topolia i zatrzymujemy się na parkingu, by zrobić zdjęcia górom, Polakom oraz rozgadanym, wyluzowanym emerytom z Włoch pozującym do zdjęć z lampką- jak twierdzą- miele czyli miodu ;-)

Parkingi bezpłatne, choć droga do nich szutrowa, kamienisto- piaszczysta- tawerny, auta zaparkowane tuż przy drodze i kaktusy pokryte są grubą warstwą pyłu. Na parkingu są nieliczne drzewka, cienia dają mało, ale i tak są najbardziej oblegane- lepszy rydz niż nic. Niemal się rozpuściliśmy, kiedy wsiadaliśmy do nagrzanego samochodu po kilku godzinach plażowania.

Wchodzimy na plażę.


Plaża faktycznie piękna, wręcz rajska! Jak z folderów reklamowych! Trochę trudno pokazać jej piękno na zdjęciach, bo najlepiej byłoby wejść na jakąś górkę i zrobić fotki z lotu ptaka, ale komu by się chciało! Elafonisi składa się z laguny oraz niewielkiej wysepki, do której można przejść przez płytki bród- mi woda sięgała po uda. Woda w wielu odcieniach turkusu, błękitu, morskiej zieleni, z nieco różowym, drobnym piaseczkiem na brzegu. O- tego można się trochę przyczepić, bo Elafonisi jest zwana Różową Plażą, a tego koloru była tylko lekka domieszka. Zdecydowanie bardziej różowe było Balos. Morze cieplutkie, normalnie nie chciało się wychodzić. Płytko- idzie się po kolana i idzie...... Było niestety trochę skał pod wodą, ale na szczęście na płyciznach wszystko widać. Natomiast skałki na plaży były niezwykle malownicze i zaanektowane przez amatorów zdjęć i selfie.














W piasku tuż pod powierzchnią wody można wypatrzeć nieduże kraby oraz rybki koło skał. Przydał się aparat do zdjęć podwodnych, który kupiłam mimo niezdecydowania drugiej połówki.











Jedyny cień na plaży to parasole przy leżakach oraz kilka metrów tuż przy skałach, ale to tylko do południa, bo potem Słońce opromieniało już całą plażę. W necie wyczytałam, że przy wietrze piasek nieprzyjemnie tnie po skórze. Wiatr faktycznie był mocny, ale tym razem nie niósł piasku, za to był przyjemny, bo o ton chłodniejszy niż rozgrzane do ponad 30 stopni powietrze.

Elafonisi jest bardzo dobrze przygotowana na przyjęcie turystów- są płatne leżaki, na szczęście nie na całej plaży, jest bardzo dużo miejsca do rozłożenia się na ziemi; są sanitariaty [mogłoby być ich więcej], kosze na śmieci, przebieralnie i prysznice. Wspominałam już o bezpłatnym, dużym parkingu. We wrześniu miejsce można było znaleźć bez problemu, choć obawiam się, że w sezonie może być gorzej. Autokarów stało tylko kilka. Koło plaży są tawerny i pewnie miejsca noclegowe, ale nie wchodzą na plażę i nie psują widoków. Zresztą jest to teren chroniony w ramach unijnego programu Natura 2000, do którego dołączono Elafonisi jako miejsce cenne przyrodniczo.

Elafonisi podobało nam się najbardziej z wszystkich plaż Krety, na których byliśmy. Drobny piasek [nie trzeba nosić butów!], cieplutka woda, piękne kolory, dobra infrastruktura, ale tawerny, pamiątki nie przy samej plaży. Mimo napiętego programu aż trzykrotnie znaleźliśmy czas, by przyjechać na tę rajską lagunę :-)