Po
obejrzeniu barokowej perełki, jaką bez wątpienia jest chiesa di San Ivo [TUTAJ],
poszliśmy dalej Corso
del Rinascimento aż do kolejnego kościoła. Chiesa di Sant’Andrea della Valle
też jest świątynią barokową, ale pomiędzy oglądanym przed chwilą dziełem Borrominiego
a nim widać ogromną różnicę. Sant’Andrea wygląda … normalniej J Fasada jest prostsza, bez
wklęsłości i wypukłości oraz mniej dekoracyjna. I właśnie owa fasada kryje w
sobie ciekawostkę, która obrosła legendą. Ale o tym za chwilę.
Historia kościoła jest dość zawiła, wystarczy wspomnieć, że zakon teatynów
budował go od roku 1591 aż do 1650, w którym został poświęcony, ale nadal nie
miał fasady! Ta została ukończona dopiero 16 lat później przez Carlo Rainaldiego.
Teatyni mieli po prostu problemy finansowe i w całości polegali na bogatych
darczyńcach. Udawało im się znajdować wysoko postawionych protektorów: wpierw
kardynała Alfonsa Gesualda, a potem również kardynała Alessandra Perretiego di
Montalto [przy okazji siostrzeniec papieża Sykstusa V], który przeznaczył na
budowę aż 150 tysięcy sztuk złota co pozwoliło na ambitne plany. Niestety
zatrudnienie Carlo Moderno i zaprojektowana przez niego min. ogromna kopuła oraz
bogate wnętrze wyczerpały nawet tak ogromną kwotę. Kolejnym donatorem
został kardynał Francesco Peretti oraz
papież Aleksander VII. Herby fundatorów zostały wkomponowane w fasadę Andrea
della Valle.
Nad wejściem dwie postacie, personifikacje Sprawiedliwości i
Dobroczynności, trzymają herb Perettiego di Montalto przedstawiający lwa z
szarfą.
Wyżej,
na gzymsie widać inskrypcję dedykowaną Aleksandrowi VII. Dodatkowo jego herb
Chiagi [sześć gór, gwiazdę i dąb] jest trzymany przez dwa anioły w zwieńczeniu
fasady, a „szyszki” zdobią też elewację w miejscu, gdzie stoją anioły…. to
znaczy jeden anioł! I tutaj czas na legendę mówiącą, że Ecole Ferrata po wyrzeźbieniu
pierwszego z zamówionych posągów miał wysłuchać ostrej krytyki właśnie od
papieża Aleksandra VII, któremu nie podobały się min. skrzydła anioła- były za
duże, nieproporcjonalne i nie pasujące do budowli. Na co rozeźlony artysta
odpowiedział, że jak chce drugiego anioła to musi wyrzeźbić sobie
sam! Obraził się i był nieprzejednany….. Nie warto zadzierać z krewkimi
artystami, nawet jeśli się jest papieżem! ;-)
Niestety jest to znów historyjka, która prawdopodobnie nie jest
prawdziwa. Istnieje wygrawerowany przez Giuseppe Vasi wizerunek kościoła z
XVIII wieku, na którym widać drugiego anioła oraz posągi w aktualnie pustych
niszach poniżej. Alternatywna teoria głosi, że pechowym zakonnikom zabrakło pieniędzy
na wszystkie posągi, więc wykonano je ze stiuku, który w XIX wieku uległ
rozpadowi.
Jak dla mnie ten anioł jest przepiękny i szczerze mówiąc chciałam
zobaczyć Andrea della Valle właśnie ze względu na niego! Niestety do wnętrza
się nie dostałam, gdyż trafiłam na sjestę, cóż- może innym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz