niedziela, 9 kwietnia 2017

VILLA PALAGONIA w BAGHERII czyli SYCYLIA MNIEJ ZNANA



Bagheria to miejscowość oddalona o ok. 13 od Palermo. Jej początki wiążą się z pobytem Fenicjan na tych terenach, do dziś zachowały się ruiny ich miasta Solunto. Prawdopodobnie właśnie od fenickiego bayharia co znaczyło „teren, który opada ku morzu” ma pochodzić nazwa Bagherii.
Inne przypuszczenia wiodą ku kolejnym mieszkańcom Sycylii- Arabom- nazwę mogło dać ich słowo البحرية [bahriyya] czyli przystań lub bāb al-gerib czyli Brama Wiatru. Pierwszy raz pojawia się ona w źródłach pisanych w roku 1134 w formie Bacharia.
Rozwój wioski nastąpił dopiero w wieku XVII, kiedy to były wicekról Sycylii w 1658 roku wybudował tutaj swoją willę. Naśladowcy znaleźli się szybko i wkrótce modne wśród arystokracji stało się posiadania tutaj swoich domów wakacyjnych. Prawdziwy boom miasto przeżyło w wieku XVIII. Wizyta w nim stanowiła punkt tzw. Grand Tour podczas której młodzi przedstawiciele elit oraz artyści podróżowali po Europie zdobywając doświadczenie, wykształcenie, poszerzając horyzonty lub szukając inspiracji.
Niestety w późniejszych czasach arystokraci opuścili Bagherię, a bogate siedziby niszczały w szybkim tempie. Posiadłości zostały podzielone, a chaotyczna zabudowa, nijak się miała do wcześniejszej klasy.
Dziś dawne siedziby są wysepkami w niezbyt pięknej, współczesnej zabudowie. Jedną z takich perełek, niestety w stanie wołającym o pilną renowację, jest Villa Palagonia.
Villa Palagonia była jednym z pierwszych barokowych budynków na Sycylii. Letnia rezydencja powstała w r.1715 z rozkazu don Ferdinando Graviny Crujllas, piątego księcia Palagonii, a odpowiedzialny za projekt był Tommaso Maria Napoli oraz Agatino Daidone. Jednak dopiero jego wnuk Francesco Gravina Alliata sprawił, że willa zyskała sławę, która trwa aż do dziś. Na jego życzenie na murze okalającym posiadłość pojawiły się potwory. Legenda mówi, że małżonka księcia była pięknością, a on sam ułomny, więc szukała pocieszenia w ramionach innych. I właśnie kochanków żony utrwalał zdradzany mąż w postaci szkaradnych, odrażających stworów…. Ile w tym prawdy nie wiadomo, być może było to po prostu nieco dziwne hobby Francesca. Willę odwiedzało wiele osobistości z Goethe na czele, by na własne oczy zobaczyć szkaradę posągów. Goethe pisał, że oglądanie owego efektu szaleństwa było wręcz bolesne. Faktycznie dłuższe obcowanie z tymi „dziełami” było dla mnie męczące…. 

Brama wejściowa do Villi Palagonia- już tutaj witają nas dziwne stwory, choć te jeszcze są wesołe i pozytywne w odbiorze.



Fasada odnowiona, ale wewnątrz jest gorzej.  


Orzeł pilnujący posiadłości.



W przewodnikach do dziś rzeźby zwie się groteskowymi, ale moim zdaniem są one po prostu brzydkie, rodem z pracowni pozbawionego talentu artysty lub… chorego naukowca- stwory z kilkoma głowami wyrastającymi z najmniej spodziewanych części ciała, zdeformowane twarze i pyski, widoczne czasem cierpienie….. Na pewno na ich odbiór negatywnie wpływa ich stan- rzeźby łuszczą się i tracą rysy, co dodatkowo potęguje upiorne wrażenie. Chodząc po ogrodzie co chwila wzrok napotyka zniekształcone, jakby udręczone czy kalekie postaci: żołnierzy, damy. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się w porządku i widać po prostu damę w długiej sukni, to jednak zawsze jest w nich coś niepokojącego np. złe proporcje ciała. Nie chciałabym tam mieszkać, bo posążki naprawdę mogą zdołować.

Całe ogrodzenie ogrodu jest obstawione dziwnymi postaciami. 




Mężczyzna bez ręki i drugi z nogami jakiegoś zwierzęcia. 


Człowiek z oślimi uszami.



Jeden potworek czy dwa? 


Kolejne senne koszmarki…..




Ci panowie, na tle pozostałych rzeźb, są całkiem normalni…. 


Dama i przyglądający się jej stwór. 


Pieso- sowa? i syrena.


Człowiek z głową wyrastająca z ręki….



Kolejny dziwoląg, hybryda zrodzona w wyobraźni. 


Garbaty krasnal.


Willa jest częściowo udostępniona dla zwiedzających, ale można też spotkać mieszkańców zajmujących się np. pieleniem ogródka lub odpoczywających w przyjemnych zakątkach. 


Do wejścia prowadzą reprezentacyjne schody, przy których ustawiono ławeczki z popiersiami. Fasadę wieńczy herb o bardzo skomplikowanym wzorze.





Niestety jak widać, ławeczki są zdekompletowane.



Ozdobne wazy.



Wchodzimy do eliptycznego westybulu, który został ozdobiony czterema z 12 prac Herkulesa. Freski są olbrzymie, utrzymane w ciemnych barwach, niektóre z nich w dość dobrym stanie. 





Następnie wchodzimy do Sali Lustrzanej, której sufit wyłożono kawałkami luster. Kiedyś zwielokrotniały postaci, dziś nie wiem czy lustra w ogóle są czy są tak brudne i zmatowiałe, że nie odbijają nic. Ściany sali są bogato zdobione marmurem i ukrytym za szkłem malunkiem imitującym marmur. Na suficie widać, mocno już zniszczone, iluzjonistyczne przedstawienie balustrady i nieba. Kiedyś musiało być spektakularne! 

Największe jednak wrażenie robią rodzinne portrety w formie głęboko rzeźbionych reliefów. Postaci niemal wychodzą z ram, wyciągnięta ręka okazuje się wystawać ze ściany aż po bark!



Pozostałe pomieszczenia nie są już tak bogate, aczkolwiek zdobienie ścian jest interesujące- delikatne motywy roślinne i geometryczne, medaliony ze scenkami rodzajowymi lub motywy egipskie.









Część niedostępna dla zwiedzających, po tym co widać można przypuszczać, że zaczynają się jakieś prace renowacyjne. Mam nadzieję. 


Moje zwiedzanie trwało ok. pół godziny tylko dlatego, że śpieszyliśmy się po smartfona, który był w naprawie. Gdyby nie to mogłabym spędzić w willi więcej czasu, choć nie wiem czy piknik pod udręczonym spojrzeniem dziesiątków koszmarnych stworzeń byłby przyjemnością :-) 

Bilet normalny kosztuje 6 euro- trochę dużo, ale miejmy nadzieje, że pieniądze pójdą na renowację zabytku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz