niedziela, 30 września 2018

TOLEDO LŚNIĄCE DAMASKINAŻEM



Pospacerowaliśmy już klimatycznymi uliczkami Toledo wypatrując detali często na pierwszy rzut oka niewidocznych. Teraz słów kilka o tym, czego chodząc po Starym Mieście przegapić się nie da, bo odbijając promienie słoneczne jaśnieją wręcz nieziemskim blaskiem. Niektóre wystawy sklepowe po prostu oślepiają. Mowa o przedmiotach zdobionych metodą damaskinażu. 

Ta starożytna technika polega na łączeniu metali w kontrastowych kolorach- najczęściej jest to stal i paseczki złota oraz srebra. Jest to kilkuetapowy  proces- pracochłonny, wykonywany ręcznie i wymagający najwyższej precyzji. Pierwszy etap to grawerowanie arkusza stali w krzyżujące się linie, które następnie służą jako kontury wzoru. Wydaje się to proste, ale nic bardziej błędnego. Wgłębienia muszą być wykonane w specjalny sposób, tak, aby były zbieżne ku górze, by zaklinować wklepany w nie paseczek złota lub srebra. 

Drugim etapem jest inkrustowanie czyli wypełnienie owych zagłębień delikatnymi i cieniutkimi nitkami cennego kruszcu, które są wklepywane w stal za pomocą specjalistycznych narzędzi. Potem następuje etap utrwalania, gdy innym narzędziem wyrównywana jest powierzchnia, a inkrustowany wzór wykańczany.  

Kolejny etap to chemiczne oksydowanie stali w temperaturze 800 stopni, po którym powierzchnia metalowa ma głęboko czarny kolor, dzięki czemu ornament jest bardziej widoczny. To jeszcze nie koniec- teraz następuje wygładzanie powierzchni i polerowanie wzoru agatem! 

Tak, zgadliście, ceny są adekwatne do ogromu pracy. Za pierwszym razem byłam zaszokowana ceną kilkuset euro za niewielki talerzyk, ale potem spotkałam jeszcze wyższe. Przy czym patrzyłam głównie na talerze, bo one najbardziej przyciągały wzrok. Oczywiście damaskinażem można zdobić dowolny przedmiot- od biżuterii, przez wazy, talerze po zbroje i broń. Różne mogą być też wzory. Dla mnie najpiękniejsze były motywy geometryczne i roślinne w stylu mandal, ale można było spotkać również postaci świętych, Don Kichota lub pejzaże czy latające ptactwo- co kto lubi.

Jest też możliwość oszczędzenia i zakupu takich pamiątek w baaardzo niskich cenach, ale sprzedawcy nie ukrywają, że jest to plastik z pseudo złotymi wzorkami. Zresztą jeśli weźmie sie do ręki oryginalne i plastikowe to od razu czuć różnicę. Ja miałam taką okazję- pani podała mi przepiękny talerz, a potem dopiero cenę, co sprawiło, że mało go z wrażenia nie upuściłam! 

Przykłady tego rzemiosła archeolodzy znaleźli w grobach egipskich z XVI w.pn.e. Wiadomo, że znane było także w Chinach, Indiach oraz Japonii. Do Europy sztuka ta dotarła z Bliskiego Wschodu gdzie największym centrum wytwórczym był Damaszek i od niego zresztą pochodzi nazwa damaskinaż. Na naszym kontynencie najbardziej znane wyroby powstawały w Wenecji i Mediolanie od wieku XV, a później również Francji i Hiszpanii. Toledo słynęło ze stali oraz zdobienia tą techniką zbroi i broni. 

Poniżej kilka przykładów talerzy zdobionych damaskinażem. 


Takie ceny rzucają na kolana, ale patrząc na mistrzowskie wykonanie zapewne faktycznie są tyle warte….



Tutaj widać dodatkowe techniki zdobień nadające fakturę czyli powodujące, że część wzoru jest wypukła.


Cudowny.




Szczerze powiem, że nawet jakbym miała kupić to naprawdę nie wiem jak bym się zdecydowała- każdy jeden był piękniejszy od kolejnego….
 

A tu całość w złocie….



78 euro? Wygląda nieźle, prawda? Widać też talerze z kwiatami i ptactwem. 







Dla odmiany- amforka, też zachwycająca….
 


Przypadkiem udało nam się trafić do warsztatu rzemieślniczego i podglądnąć pracę nad kolejnymi talerzykami. Z ciekawości weszłam na jakieś patio, gdzie zobaczyłam grupę ludzi- okazało się, że dołączyliśmy się do wycieczki bodajże niemieckiej, która miała oprowadzanie połączone z kupowaniem [oczywiście w super cenach :-)].  


Wszyscy panowie byli na etapie inkrustowania.
 


Cieniutkie paseczki precyzyjnie wklepywane w uprzednio przygotowane rowki. Koncentracja była całkowita, a robota paliła się w rękach.




Z kolei w samym centrum w jednym ze sklepów wzrok przyciągała roześmiana pani „klepiąca” mniejsze ozdoby- prawdopodobnie kolczyki. 





Naprawdę nie spodziewałam się, że w Toledo tak spodobają mi się …. talerze :-) Oczywiście jest to zasługa starożytnej techniki i niezwykłego kunsztu rzemieślników oraz, jak widać, także rzemieślniczek. Kto wie, może kiedys taki talerz czy amforka stanie się ozdobą mojego mieszkania?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz