W poprzedni weekend wybraliśmy się do Łodzi na kolejną edycję
Festiwalu Światła czyli, jak chcą organizatorzy- Light Move Festival. Znów
zachwyceni, znów tłumy, znów po zmroku trudno o miejsce w knajpce, znów jedliśmy
kultowe zapiekanki z Placu Wolności, które przeniosły się na Piotrkowską. Znów zmarzliśmy,
mimo ciepłego ubrania i czapek, bo niestety akurat na ten weekend gwałtownie się
ozimniło- weekend wcześniejszy był piękny i słoneczny. Ach, gdyby przenieść
Festiwal chociaż na połowę września, a najlepiej koniec sierpnia…..
Oczywiście Manufaktura widoczna była z daleka :-)
Karty na dziedzińcu Manufaktury.
Niestety wszędzie sprzedawano takie świecidełka- same w sobie
były świetne, szczególnie w ciemnościach, ale utrudniały podziwianie animacji.
Jedna z animacji, na Cerkwi na ul. Narutowicza.
Pomniejsze instalacje rozsiane w parkach i na skwerkach.
Dłoń z okiem- chyba najlepsza praca spośród prezentowanych przez
studentów ASP.
I Piotrkowska- ten laser strasznie męczył wzrok, a efekt
średni.
Wiem, że to po prostu poruszone zdjęcie, ale dobrze oddaje klimat tych godzin w Łodzi- kolorowo, nieco nierzeczywiście i bajkowo….
Oczywiście atrakcji było o wiele więcej, wiele animacji i
instalacji, ale nie tylko- występowali też artyści Filharmonii Łódzkiej i
odbywały się koncerty.
Już teraz zastanawialiśmy się czy pojedziemy na następny
Light Move Festival. Naprawdę termin mógłby być „cieplejszy”, ale z drugiej
strony- ta magia kusi…..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz