Pospacerowaliśmy już klimatycznymi uliczkami Toledo wypatrując
detali często na pierwszy rzut oka niewidocznych. Teraz słów kilka o tym, czego
chodząc po Starym Mieście przegapić się nie da, bo odbijając promienie
słoneczne jaśnieją wręcz nieziemskim blaskiem. Niektóre wystawy sklepowe po
prostu oślepiają. Mowa o przedmiotach zdobionych metodą damaskinażu.
Ta
starożytna technika polega na łączeniu metali w kontrastowych kolorach-
najczęściej jest to stal i paseczki złota oraz srebra. Jest to
kilkuetapowy proces- pracochłonny,
wykonywany ręcznie i wymagający najwyższej precyzji. Pierwszy etap to grawerowanie
arkusza stali w krzyżujące się linie, które następnie służą jako kontury wzoru.
Wydaje się to proste, ale nic bardziej błędnego. Wgłębienia muszą być wykonane
w specjalny sposób, tak, aby były zbieżne ku górze, by zaklinować wklepany w nie
paseczek złota lub srebra.
Drugim etapem jest inkrustowanie czyli wypełnienie owych zagłębień
delikatnymi i cieniutkimi nitkami cennego kruszcu, które są wklepywane w stal
za pomocą specjalistycznych narzędzi. Potem następuje etap utrwalania, gdy
innym narzędziem wyrównywana jest powierzchnia, a inkrustowany wzór wykańczany.
Kolejny etap to chemiczne oksydowanie stali w temperaturze
800 stopni, po którym powierzchnia metalowa ma głęboko czarny kolor, dzięki
czemu ornament jest bardziej widoczny. To jeszcze nie koniec- teraz następuje
wygładzanie powierzchni i polerowanie wzoru agatem!
Tak, zgadliście, ceny są adekwatne do ogromu pracy. Za pierwszym
razem byłam zaszokowana ceną kilkuset euro za niewielki talerzyk, ale potem
spotkałam jeszcze wyższe. Przy czym patrzyłam głównie na talerze, bo one
najbardziej przyciągały wzrok. Oczywiście damaskinażem można zdobić dowolny
przedmiot- od biżuterii, przez wazy, talerze po zbroje i broń. Różne mogą być
też wzory. Dla mnie najpiękniejsze były motywy geometryczne i roślinne w stylu
mandal, ale można było spotkać również postaci świętych, Don Kichota lub
pejzaże czy latające ptactwo- co kto lubi.
Jest też możliwość oszczędzenia i zakupu takich pamiątek w
baaardzo niskich cenach, ale sprzedawcy nie ukrywają, że jest to plastik z
pseudo złotymi wzorkami. Zresztą jeśli weźmie sie do ręki oryginalne i
plastikowe to od razu czuć różnicę. Ja miałam taką okazję- pani podała mi
przepiękny talerz, a potem dopiero cenę, co sprawiło, że mało go z wrażenia nie
upuściłam!
Przykłady tego rzemiosła archeolodzy znaleźli w grobach
egipskich z XVI w.pn.e. Wiadomo, że znane było także w Chinach, Indiach oraz
Japonii. Do Europy sztuka ta dotarła z Bliskiego Wschodu gdzie największym
centrum wytwórczym był Damaszek i od niego zresztą pochodzi nazwa damaskinaż.
Na naszym kontynencie najbardziej znane wyroby powstawały w Wenecji i
Mediolanie od wieku XV, a później również Francji i Hiszpanii. Toledo słynęło
ze stali oraz zdobienia tą techniką zbroi i broni.
Poniżej kilka przykładów talerzy zdobionych damaskinażem.
Takie ceny
rzucają na kolana, ale patrząc na mistrzowskie wykonanie zapewne faktycznie są tyle
warte….
Tutaj widać dodatkowe techniki zdobień nadające fakturę czyli
powodujące, że część wzoru jest wypukła.
Cudowny.
Szczerze powiem, że nawet jakbym miała kupić to naprawdę nie wiem jak bym się zdecydowała- każdy jeden był piękniejszy od kolejnego….
A tu całość w złocie….
78 euro? Wygląda nieźle, prawda? Widać też talerze z kwiatami i
ptactwem.
Dla odmiany- amforka, też zachwycająca….
Przypadkiem udało nam się trafić do warsztatu rzemieślniczego i podglądnąć pracę nad kolejnymi talerzykami. Z ciekawości weszłam na jakieś patio, gdzie zobaczyłam grupę ludzi- okazało się, że dołączyliśmy się do wycieczki bodajże niemieckiej, która miała oprowadzanie połączone z kupowaniem [oczywiście w super cenach :-)].
Wszyscy panowie byli na etapie inkrustowania.
Cieniutkie paseczki precyzyjnie wklepywane w uprzednio przygotowane rowki. Koncentracja była całkowita, a robota paliła się w rękach.
Z kolei w samym centrum w jednym ze sklepów wzrok przyciągała
roześmiana pani „klepiąca” mniejsze ozdoby- prawdopodobnie kolczyki.
Naprawdę nie spodziewałam się, że w Toledo tak spodobają mi się
…. talerze :-) Oczywiście
jest to zasługa starożytnej techniki i niezwykłego kunsztu rzemieślników oraz,
jak widać, także rzemieślniczek. Kto wie, może kiedys taki talerz czy amforka
stanie się ozdobą mojego mieszkania?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz