Pierwszym co zachwyciło mnie w Paryżu, jeszcze w trakcie jazdy busem do hotelu, były … murale! Mieliśmy szczęście zahaczyć o największy paryski pchli targ Porte de Clignancourt i już tam, w ludzkim rozgardiaszu, dało się zauważyć przykłady tej ulicznej sztuki, choć dominowały literkowe graffiti. Ale największym- dosłownie!- zaskoczeniem, były potężne murale w 13 dzielnicy, gdzie mieszkaliśmy. Kilka kroków od drzwi naszego apartamentowca.
I tym sposobem, zamiast natychmiast jechać do centrum, by zobaczyć najbardziej znane atrakcje stolicy Francji, połaziliśmy chwilkę po chińskiej, jak się okazało, dzielnicy, w której marketach nie znaleźliśmy żadnego sera! Za to chińskich i wietnamskich knajpek oraz sklepów z artykułami z Azji- zatrzęsienie! I częsty obrazek- wisząca na wystawie, jako reklama i wabik, upieczona w całości, goła kaczka….
I tym sposobem, zamiast natychmiast jechać do centrum, by zobaczyć najbardziej znane atrakcje stolicy Francji, połaziliśmy chwilkę po chińskiej, jak się okazało, dzielnicy, w której marketach nie znaleźliśmy żadnego sera! Za to chińskich i wietnamskich knajpek oraz sklepów z artykułami z Azji- zatrzęsienie! I częsty obrazek- wisząca na wystawie, jako reklama i wabik, upieczona w całości, goła kaczka….
Wracając do street artu :-) Pierwszy z prezentowanych murali namalowano na 17- piętrowym bloku. Ryby pływające wkoło sieci. Mam wrażenie, że sieć jest nieco porwana i nie zagraża niewielkim rybkom, które sprawnie prześlizgują się pomiędzy jej okami.
Czapla wraz z innymi ptaszkami zagościła na równie wysokim bloku co rybki. Niestety, nie znalazłam miejsca, z którego mogłabym ująć cały mural bez zasłonięcia jego części.
Za to Tęczową Mona Lizę można podziwiać w całej okazałości na ścianie kolejnego kilkunastopiętrowca.
Ach ta torebeczka!
Mityczne postacie też znalazły sobie miejsce w Paryżu :-)
A tutaj bardzo ciekawy przykład domu- widma w pobliżu Centrum Pompidou. Jest to komin, przez który ulatują spaliny z tuneli i podziemnych parkingów. Komin wentylacyjny na pierwszy rzut oka jest zwyczajnym blokiem wysokim na kilka pięter.
Koty, dziecko, ptaki, spadające jabłko- na zawsze w tej samej pozycji. Odbicia drzew, które nie istnieją.
Dolna część tryptyku przypomniała mi książkę Klara i półmrok Jose Carlosa Somozy, w której ludzie byli dziełami sztuki- obrazami z zagruntowaną skórą ale także właśnie meblami.
Identyczne widziałam w Rzymie :-)
Tygrysy w monochromatycznej dżungli.
A na koniec nie obraz, a mozaika, przedstawiająca sportowców.
Reszta murali, tym razem o nieco mniejszych gabarytach, już niedługo :-)
Ten pierwszy mural z rybkami miażdży! Od razu przypomniała mi się Lizbona - tam też na blokach były dzieła sztuki :)
OdpowiedzUsuńJak go zobaczyłam to mało nie wyskoczyłam z busa!
UsuńŚwietne murale, bardzo mi się podobają!
OdpowiedzUsuńPierwszy mural wielkie wow! Ja śladami murali zwiedzałam Belgrad, tam też mnóstwo takich dzieł :)
OdpowiedzUsuńBelgrad- kolejny punkt do odwiedzenia ;-)
UsuńPrzepięknie się prezentują :) Paryż to jednak bardzo klimatyczne miasto :)
OdpowiedzUsuń