Dogana da Mar to budynek morskiego urzędu celnego, który obecnie został przekształcony w galerię sztuki współczesnej. Jego wieża jest ozdobiona figurami Atlantów podtrzymujących złoty glob zwieńczony wiatrowskazem w postaci bogini Fortuny.
Od 1414 pobierano tutaj obowiązkowe opłaty od każdego statku przywożącego towary do Wenecji. Budynek posiadał system umocnień, w tym słynny żelazny łańcuch zamykający wodną drogę do Wenecji.
W 2007 francuski multimilioner Francois Pinault zawierzył artystycznej wizji japońskiego architekta Tadao Ando i tak powstała galeria Punta della Dogana. Mieści ona 9 przestronnych, wysokich hal, w których prezentowane są wystawy modern art. Jest to jeden z moich punktów na przyszłość, bo niestety tym razem spędziliśmy w Wenecji zaledwie jeden dzień. Jednak znalazło się coś i dla mnie- tuż przy cypelku, przy którym zbiegają się Canal Grande i Giudecca umieszczono przepiękną, wykonaną z brązu, rzeźbę Syreny. Niestety nie podano autora/ki, a szkoda. W jej włosy wplątane są, a po ogonie chodzą, różnego rodzaju morskie stworzenia, głównie kraby, choć jest też ośmiornica.
Budzi się czy nadal śpi?
Kraby we włosach potargał wiatr ;-) Ale Syrenie nie przeszkadzają.
Moja ulubiona towarzyszka Syreny- ośmiornica.
Spomiędzy kolumn widać już wyspę San Giorgio Maggiore.....
... a tu chiesa di San Giorgio Maggiore w pełnej krasie.
Nie mogło zabraknąć, widocznego w oddali, Pałacu Dożów.
A tu widok z naprzeciwka na samą Dogana da Mar.
A jakby komuś było mało to tuż obok galerii znajduje się imponujący, barokowy kościół Santa Maria della Salute. Właśnie na jego schodach spędziliśmy kilka spokojnych chwil, ciesząc oczy widokiem na Pałac Dożów i pływające vaporetto oraz gondole.
Jeśli ktoś ma ochotę zobaczyć Syrenkę na własne oczy to powinien się pośpieszyć, gdyż rzeźby na Punta della Dogana zmieniają się co jakiś czas i za rok pewnie będzie już inna :)
Wow, robi wrażenie :) Trzeba przyznać, że o wenecka syrenka jest o wiele bardziej zmysłowa i hipnotyzująca niż ta z Kopenhagi.
OdpowiedzUsuńnie wspominając o warszawskiej......
OdpowiedzUsuńOj widać, że to namiętna południowa syrenka, a nie jakaś zimna ryba!
OdpowiedzUsuńWenecja jest po prostu wspaniała, choć po obejrzeniu filmu "Nie oglądaj się teraz" mam do niej inne podejście...
Jakże przepiękna jest ta rzeźba i ile ma w sobie subtelności. Najbardziej podoba mi się ta dbałość o szczegóły u autora. Byłam w Wenecji bardzo dawno temu i zgodzę się z Tobą,że niestety jeden dzień to stanowczo za mało. To miasto aż kipi od niespodzianek chociażby takich jak ta.
OdpowiedzUsuńI co roku nowe Biennale, nowe wystawy i nowe niespodzianki- Wenecja uzależnia!
OdpowiedzUsuńTak, ta zmysłowość też mi się podobała.
OdpowiedzUsuńFilmu nie oglądałam, ale gdy przeczytałam opis na filmwebie to przeszedł mnie dreszcz.....