środa, 22 czerwca 2016

KRĘTE DROGI na KRECIE oraz MOST ARADENA



Droga pomiędzy Chora Sfakion a Anopoli jest uznawana za najbardziej krętą drogę na Krecie. Oczywiście MS bardzo chciał sam sprawdzić czy jest to prawda. Szczęśliwie dla niego owa droga prowadzi do wąwozu Aradena że słynnym mostem, więc zakręty były niejako przy okazji.
Droga jest dobrej jakości, choć wąska, a po jednej stronie ma zawsze, mniejszą lub większą, przepaść czającą się za niską, wątłą barierką. Po drugiej znajduje się z kolei skalna ściana, z której osypują się odłamki o zróżnicowanej wielkości i leżą sobie na asfalcie. Wymusza to wolniejszą jazdę, by uniknąć rys czy stłuczenia szyby.


Sporo jest też kóz, które są przyzwyczajone do samochodów i nie przestrzegają przepisów drogowych : -)





Gdzieniegdzie, z reguły koło zakrętów, są niewielkie zatoczki, akurat na zaparkowanie jednego, dwóch aut i podziwianie widoków. A jest co podziwiać! Panorama obejmuje wybrzeże pomiędzy Chora Sfakion a Lutro, usiane malowniczymi zatokami, z łańcuchem górskim w tle. Można też oczywiście zobaczyć serpentyny, które zostały za nami.







Ruch był niewielki, a nawet ekstremalnie mały- minęliśmy się zaledwie z może 4-5 samochodami. Dla mnie jako pasażerki jazda ani do Aradeny ani z powrotem nie była szczególnie porywająca, ale kierowcy się podobało i do dziś wspomina.

Sam mostek powoduje przyśpieszone bicie serca, gdyż jest wykonany z metalowych i drewnianych elementów, które podczas przejazdu poruszają się i niesamowicie hałasują. Nie każdy też odważy się wejść na most z "dziurami" czyli prześwitami pomiędzy drewnianymi belkami. Tuż pod stopami otwiera się widok na głęboką przepaść. Po drugiej stronie mostka jest tawerna czy dwie i toaleta, ale niedaleko [za ok. 5,5km] droga się kończy, więc trzeba zawrócić i ponownie z hałasem przekroczyć most.




Niestety nie mieliśmy czasu by dokładniej zbadać sam wąwóz, a szkoda, bo podobno można zejść na dół po dość stromych zboczach. Musiało nam wystarczyć podziwianie skał i ziemi o cudownie rudej barwie, krzewów rosnących na niemal pionowych ścianach oraz wąskiej dróżki na samym dnie.




Tego dnia czekała nas jeszcze długa jazda do miejsca naszego noclegu aż w hotelu Balos Beach w Kaliviani Kissamou!

Po drodze zatrzymaliśmy się w tawernie Kalinorisma koło wąwozu Imbros. Obsługa nie mówiła ani słowa po angielsku, więc zamawialiśmy z menu z obrazkami.





Nie wiadomo dlaczego, mimo wiecznego głodu, poprzestaliśmy na meze, ale okazało się to zbawiennym niedopatrzeniem, bo samymi przystawkami objedliśmy się po uszy! Dolmadakie, crepes [czyli naleśniki z jakiejś specyficznej mąki z serem], oraz kalitsounia [coś jakby serowe pierożki, na szczęście nie na słodko]. A tutejsza feta saganaki z warzywami, której otrzymaliśmy olbrzymi gar, jest do dziś niedoścignionym ideałem dla MS- wzdycha, gdy widzi poniższą fotkę!

7 komentarzy:

  1. Jakie piekne zdjecia! Tak mi sie marzy Grecja!

    OdpowiedzUsuń
  2. chaos.w.podrozy2 marca 2017 17:37

    Życzę spełnienia marzeń :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowita droga. Pamietam jak w środkowej Grecji podróżowaliśmy po podobnych serpentynach, aż serce podchodziło do gardła. Pobocza tej drogi usiane były gęsto krzyżami poświęconymi tym, którzy zgineli tam w wypadkach samochodowych. Nie dodawało yo otuchy.

    OdpowiedzUsuń
  4. chaos.w.podrozy2 marca 2017 21:25

    Tak, w Grecji kontynentalnej też serpentyn jest sporo. A te krzyże- brrr......

    OdpowiedzUsuń
  5. Piekne widoki. Największe wrażenie zrobil na mnie most. Droga musiala być pelna emocji:)

    OdpowiedzUsuń
  6. O ja Cię! Jakie rewelacyjne widoki! Byłam na Krecie ładnych parę lat temu, samochód na pewno wynajmowaliśmy, ale takich świetnych widoków nie pamiętam... więc albo pamięć zawodzi ...albo nie zwracałam wtedy jeszcze na to aż takiej uwagi ...albo wcale mnie tam nie było :D !

    OdpowiedzUsuń
  7. chaos.w.podrozy16 marca 2017 13:01

    Może to był bardzo realistyczny sen ;-)

    OdpowiedzUsuń