Początek października i niemal 30 stopni już od rana? Tak właśnie powitała nas Grecja kontynentalna, a konkretnie Parga w Epirze, po nocnym przyjeździe z Peloponezu. Słońce grzało niemiłosiernie, a my zmierzaliśmy do starożytnej .... Krainy Zmarłych.
Dziś bowiem pierwszym celem był położony koło wioski Mesopotamos, tajemniczy Nekromantejon czyli sanktuarium Hadesa i Persefony- pary bogów świata podziemnego. Dawniej była to wyspa na jeziorze Archerousia, obecnie- po prostu wzniesienie, do którego można dojść suchą nogą. Do jeziora uchodziły trzy rzeki. Najważniejszą był Archeron utożsamiany ze Styksem, a poza nią Kokitos (Rzeka Lamentu) oraz Piriflegeton czyli Rzeka Płonąca Ogniem (dziś Vovos). Wierzono, że jest to miejsce, z którego Charon przewozi dusze do bram Hadesu. Tym samym było to wymarzone miejsce do kontaktu ze zmarłymi i faktycznie wyrocznia istniała już od czasów mykeńskich. Ludzie mogli zadawać pytania duszom zmarłych i dzięki nim poznawać przyszłość.
Dzisiejsza trasa zwiedzania pokrywa się z trasą starożytnych pielgrzymów. Po dotarciu do sanktuarium poddawano ich obrzędom oczyszczającym, do których należała min specjalna dieta oparta na warzywach strączkowych i prawdopodobnie psychoaktywnych jak np. łubin. Mieszkańcy Epiru szeroko słynęli ze skutecznych medykamentów oraz ... trucizn.
Następnie odbywał się symboliczny rytuał odpędzania zła- rzucano kamienie na stos w jednym z pomieszczeń. Kolejnym obrzędem była libacja czyli złożenie płynnej ofiary [wylewanie na ziemię wina, oliwy itp.] bogom podziemi. Wejście do najświętszej części wyroczni prowadziło w całkowitej ciemności krętym labiryntem. Pielgrzymi docierali nim do dużej sali, gdzie następował kulminacyjny moment magicznego obrzędu wywoływania duchów zmarłych. Kapłani, po zebraniu darów ofiarnych, przywoływali dusze z pobliskiego Hadesu. Stosowali oni efekty specjalne z wykorzystaniem dźwigni i ukrytych w ścianach korytarzy. Tutaj oszołomiony, przestraszony, być może też odurzony narkotykami petent "rozmawiał" ze zmarłymi. Wrażenie musiało być piorunujące- wierzyli, że oto są w przedsionku Krainy Umarłych, tuż przy Styksie!
Dziś miejsce tchnie spokojem i nadal jest tajemnicze. Jego spokoju nie zakłócają nieliczni zwiedzający [nieliczni mimo tanich biletów- 3E w 2015r]. Megalityczne mury przywodzą na myśli Mykeny, choć są o wiele młodsze- pochodzą z przebudowy w IV/ III w.p.n.e. Świadomie postarzano sanktuarium budując je w archaicznym stylu.
Megalityczne głazy z różnych części sanktuarium
Labirynt jest zaskakująco mały i szczerze mówiąc absolutnie nie robi wrażenia ani miejsca, gdzie się można zgubić, ani czegoś przerażającego. Oczywiście ciemności i brak wiedzy jak wygląda mogły nieco przestraszyć, ale chyba jednak musiano czegoś dodawać do jedzenia, aby zwiększyć efekt.
P.S. Grecy zdecydowanie twierdzą, iż jest to Nekromantejon, natomiast inni archeolodzy wysuwają teorię, że znalezione ruiny są pozostałością ufortyfikowanego gospodarstwa. Wtedy np. pitosy nie są zapełnione darami od pielgrzymów tylko po prostu zapasami lub nadwyżkami przeznaczonymi na sprzedaż.
Kościół stojący tuż obok starożytnego sanktuarium.
Oczywiście koty musiały być!
Tuż przed wejściem na stanowisko.
Widoki w okolicach Nekromantejonu- tereny bagniste, niedostępne jak tysiące lat temu.
Tego typu miejsca zawsze sprawiają, że zastanawiamy się jak wszystko wyglądało wcześniej, próbujemy sobie wyobrazić ducha przeszłości a mitologia w tym przypadku na pewno bardzo podsyca atmosferę. Przyjemny wpis idealny dla miłośników Grecji.
OdpowiedzUsuńI ma się wrażenie bardzo namacalnego obcowania z przeszłością :-)
OdpowiedzUsuńMiejsce ma naprawdę swój klimat, choć dla mnie lekko przerażający.
OdpowiedzUsuńOsobiście nie za często zwiedzam takie miejsca
Grecja zawsze mi dobrze smakuje... Trzeba tam wrócić! Ale gdzieś właśnie w wiejskie klimaty... :)
OdpowiedzUsuńOdkrywać tak historię i przeszłość - bezcenne ;)
OdpowiedzUsuńNajgorzej jak ma się bujną wyobraźnię, albo najlepiej ;-)
OdpowiedzUsuńo tak!
OdpowiedzUsuń