Po kilku dniach spędzonych w Atenach zamieszkaliśmy w Nea
Makri, w spokojnej, wręcz odludnej okolicy, ale samochodem blisko do
cywilizacji i plaży :-) Kolejny raz trafiona okazja z portalu airbnb.
Wprawdzie jeszcze wtedy dziwił mnie prysznic w postaci samego węża z wodą- bez
żadnych parawanów nawet, tak, że cała łazienka była zalana po myciu, a odpływ
wcale nie był o wiele niżej niż reszta podłogi….. Ale potem przekonałam się, że
w Grecji to raczej standard niż coś dziwnego.
Stanowisko
archeologiczne Ramnous w przewodnikach wspominano raczej pobieżnie, ale
postanowiliśmy je odwiedzić. Dojazd z Nea Makri zajął nam ok. 25-30min, a po
drodze można odbić do Maratonu oraz za darmo zwiedzić nikłe pozostałości ogromnej
posiadłości Herodesa Atticusa [post już niedługo]. Na parkingu nie było żadnych
aut, a przywitało nas bardzo przyjazne psisko. Cena przystępna- 2E.
Co ciekawe i w Grecji chyba niezwykłe nazwa Ramnous nie pochodzi od żadnego boga czy bogini, nie ma też nic wspólnego z mitologią. Podobno wzięła się od kłującego krzewu zwanego ramnos obficie tu rosnącego. Nie wiem czy to ów krzew czy jakiś jego następca, ale faktycznie suchego, nieprzyjemnego zielska nadal na stanowisku pod dostatkiem.
Jako pierwszy badania wykopaliskowe w sanktuarium prowadził w
1813 brytyjski architekt [!] John Peter Gandy Deering, a fortem zajął się Grek
Dimitris Filios w 1880. Jego prace kontynuował 10 lat później inny Grek-
Valerios Stais i trwały one 3 sezony. Badania podejmowano jeszcze kilkakrotnie już
w wieku XX [1922-23, 1947, 1958, 1960], a od 1975 stanowisko badano
systematycznie pod kierownictwem V. Petrakosa. Do dziś można zobaczyć w starożytnym
mieście barak z falistym dachem używany przez archeologów.
Pierwszy napotkany zabytek- tuż za kasą- to grobowiec
rodzinny z IV w.p.n.e. w postaci sporej, okrągłej budowli.
Następnie ścieżka prowadzi ku szczątkom wspomnianej w przewodnikach
światyni Nemesis oraz światyni Temidy z V w.p.n.e. Bogini zemsty, gniewu oraz bogini sprawiedliwości-
ciekawe połączenie, prawda? Rzymski turysta ;-) Pauzaniasz opisuje słynny posąg
bogini wykonany z marmuru- jego głowa znajduje się dziś w British Museum w
Londynie. Podobno Persowie tuż przed bitwą pod Maratonem odłamali ze światyni
Nemesis kawał bloku, na którym mieli zamiar opisać swoje zwycięstwo nad
Grekami. Cóż- rok 490 p.n.e. nie był dla najeźdźców szczęśliwy- bitwę przegrali
sromotnie- podobno Grecy pod wodzą Miltiadesa stracili tylko ok. 200 wojowników,
a Persowie- ponad 6000! Czy to sprawka Nemesis czy złego dowodzenia?-
starożytni nie mieli wątpliwości :-)
Niestety ruinki są dość mizerne- tak jak wspominano w
przewodnikach. Właściwie pozostała tylko kamienna podstawa [czyli stylobat] z ułamkami kolumn. Świątynia Nemesis prawdopodobnie nigdy nie została dokończona- niektóre
kolumny nie mają żłobień, a na niektórych wykonano je tylko częściowo.
Następnie dróżka wiedzie w dół, stopniowo staje się wąska i
dzika, miejscami zarośnięta, a miejscami tworzą ją luźne kamienie. Najciekawsze
jest jednak po obu stronach ścieżki- wznoszą się tam pomniki nagrobne, stele
najbogatszych rodzin z Ramnous. Nieco dalej widać już morze i ufortyfikowane,
starożytne miasto. Widzimy je niemal z lotu ptaka- można bez problemu zobaczyć
układ ulic i domostw, bramy oraz mury. Nie spodziewaliśmy się tak
fantastycznego stanowiska!
Forteca strzegła dwóch portów, które służyła jako schronienie
dla ateńskich statków oraz bazy dla jednostek patrolujących przejście między
Attyka a Eubeą. Na stałe stacjonował tutaj garnizon wojsk ateńskich. Podczas
wojny peloponeskiej Spartanie zajęli Attykę i wtedy właśnie dzięki Ramnous do
Ateńczyków docierały dostawy żywności.
Jedna z bram prowadzących do fortecy.
Kilka marmurowych foteli jest pozostałością antycznego
teatru. Na nich oraz w ich pobliżu wcześniejsi podróżnicy wyryli znaki swojej
bytności.
Długo można błądzić starożytnymi ulicami z krytą kanalizacją,
wchodzić do niegdyś zamieszkanych domostw. Byliśmy w Ramnous zupełnie sami, nie
było żadnego turysty, żadnego strażnika….. Cisza, możliwość spokojnego eksplorowania
oraz kontemplowania ruin, a nawet przycupnięcia na antycznym progu…. To wszystko
sprawiło, że zapominało się o upływie czasu. Byliśmy tam kilka godzin, ale
kompletnie tego nie czuliśmy. W drodze powrotnej spotkaliśmy panią z budki
biletowej, która chyba zaniepokoiła się o nas, albo postanowiła sprawdzić czy
nie robimy jakiś głupstw :-)
Uliczna kanalizacja przykryta kamiennymi
blokami.
Pozostałości rynny [?] odprowadzającej wodę. Po prawej stronie widać fragment współczesnej pokrywy zabezpieczającej starożytny system kanalizacji.
Recycling wcale nie jest współczesnym wymysłem :-)
Próg w antycznym domostwie.
Zrekonstruowana herma czyli dekoracyjny słupek zakończony
rzeźbą, popiersiem. Tutaj jest to herma męska- pierwotnie miała wyrzeźbione
genitalia.
Przemiła pani, bardzo dobrze władająca angielskim nie tylko opowie gdzie iść i ile czasu zajmie zwiedzanie, ale także udzieli informacji o innych stanowiskach w okolicy oraz dojazdach. No i przyjdzie sprawdzić czy wszystko z nami w porządku, gdy zbyt długo zmarudzimy w fortecy ;-)
My
polecamy- naprawdę warto zwiedzić Ramnous.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz