Legendy mówią,
iż w miejscu, gdzie stoi zamek rycerz Biwój w 716r zabił gołymi rękoma
ogromnego dzika, który był postrachem całej okolicy. Wdzięczna czeska księżna Libusza
nadała mu herb Świnia Głowa oraz włości. Pierwszą
wzmianką o grodzie jest Suini
lub Zvini użyte przez
kronikarza Kosmasa w swej kronice z datą 1108. Był to drewniany dwór strzegący przejścia
przez przełęcz Lubawecką. W niedługim czasie ośrodek zyskał na znaczeniu i stał
się kasztelanią. Ważność utracił dopiero pod koniec XIII w na rzecz warowni w Bolkowie
[wtedy Hain].
Jeden z właścicieli
zamku- Henricus de Swyn, w roku
1323 brał udział w wyprawie krzyżowej na Rodos.
Inny- Jerzy Schweinichen,
wsławił się wygraniem zakładu- wypiciem wina z drewnianego cebra do pojenia
koni i to za jednym zamachem! Podobno jeszcze odprowadził pewnym krokiem pokonanego
konkurenta do bram, gdzie czekała wygrana- przepiękna karoca z szóstką doborowych
rumaków. Kolejny tak ufał swoim umiejętnościom pijackim, że wyzwał na pojedynek
samego diabła- skończyło się to piorunem, który trafiwszy w kielich stopił go całkowicie,
a samego Konrada von Schweinichena wysłał w zaświaty.
Zamek nie
został zdobyty ani w trakcie wojen husyckich ani przez Szwedów. Został złupiony
dopiero w trakcie wojny siedmioletniej przez wojska rosyjskie w 1761r i wkrótce
opustoszał. Nie miał niestety szczęścia do właścicieli, kupowany na licytacji
stał się np. miejscem składowania słomy i zboża. Dodatkowo ucierpiał wskutek potężnych
wichur, które zrywały dachy [1840 i 1868r], a w 1876r zniszczeń dopełnił pożar.
Dopiero na początku XX w Związek Przyjaciół Bolkowa [Heimatverein Bolkenhain]
odrestaurował zamek min. odbudował dachy i wieżę. W trakcie II wojny światowej Świny
przejęli hitlerowcy, którzy chcieli przeznaczyć zamek na siedzibę Hitlerjugend,
ale ostatecznie wojsko zorganizowało tutaj magazyn produkowanych w podziemnych
fabrykach Bolkowa części do samolotów.
Pomiędzy
Bolkowem a Świnami istniało podziemne przejście, które było używane jeszcze przez
Wehrmacht. [więcej o przejściu w następnym poście o Bolkowie] Po zakończeniu
wojny świadkowie wspominali, że hitlerowcy jeszcze przed ucieczką sprowadzili
kilkaset skrzyń, które ukryli w sztolniach, a więźniów uczestniczących w
operacji zabili i zasypali wejście do podziemi. Oczywiście zawartość skrzyń
rozpala wyobraźnię- są tacy, którzy twierdzą, że mogła w nich być nawet Bursztynowa
Komnata :-)
Dojechać można
do parkingu tuż obok wejścia na zamek. Dziś Świny to ruiny, ale ruiny z duszą.
Na nas zrobiły o wiele lepsze wrażenie niż pobliski Bolków, choć ten drugi
zamek jest o wiele sławniejszy. Do zamku wchodzi się mostem [na miejscu mostu
zwodzonego], przez bramę, na której wciąż jeszcze widnieją resztki herbu Świnka.
Można swobodnie chodzić po całym terenie- zwiedzać resztki murów, bastei [baszt
obronnych], mroczny pałac czy podziemia [konieczna latarka, a do zdjęć statyw] oraz
wieżę mieszkalną ze zdobionymi niszami okiennymi. Jest klimatycznie, a
zwiedzających niewielu [przynajmniej w kwietniowy weekend]. Niewielu wybiera
Świny, większość podąża do Bolkowa.
Dowiedzieliśmy
się od miejscowego, że strach wchodzić na zamek, bo tutejszy staruszek strzelał
z wiatrówki do śmiałków, którzy się na to zdecydowali. Chłopak, który nam o tym
mówił, zrobił wielkie oczy, że ruiny są udostępnione, można wejść za 5zł, ba-
nawet jest stojak na rowery!
super fotki :-)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
Usuń