Specjalnie dla tej atrakcji zamieszkaliśmy w hotelu o nazwie Balos Beach, którego największym atutem jest położenie tuż przy początku szutrowej drogi na lagunę. Bliżej się nie da! Swoim zwyczajem, by uniknąć tłumów postanowiliśmy odwiedzić Balos wczesnym rankiem, jednak czas tego dnia płatał figle i mimo naprawdę wczesnej pobudki nasz off-road zaczęliśmy dopiero ok. 9.
Przy wjeździe pani pobiera opłatę w wysokości 1e od osoby- jak nam wyjaśniła- te pieniądze władze Krety przeznaczają na polepszenie drogi. Faktycznie kawałek, a właściwie kawalątek jest nawet zabetonowany. Niemniej jednak większość drogi to utwardzona ziemia z licznymi kamyczkami i kamieniami, dziurawa, wąska, niemiłosiernie kurząca się. Średnia prędkość to ok. 20-25km/godz, a i tak można drżeć o całość szyb, lusterek oraz podwozia. Znalazłam co prawda firmę wypożyczającą samochody, która w pakiecie miała ubezpieczenie zarówno podwozia jak i lusterek, szyb i dachu, ale nie obejmowało one poruszania się po drogach szutrowych, dlatego jechaliśmy z duszą na ramieniu. Dodatkowo na drodze oraz parkingu w Balos urzędują kozy, które potrafią traktować samochody jako świetne miejsce do skoków.
Byliśmy w pierwszej 10 odwiedzających tego dnia Balos- parking świecił pustkami. Kiedy 3 godz. później wyjeżdżaliśmy samochody parkowały już na drodze.
Laguna ukazuje się stopniowo podczas schodzenia na plażę. Podejrzewam, że można dostać się na nią w ok. 15-20minut, ale nie sądzę, żeby ktokolwiek się spieszył :-) Nie warto! Lepiej dać sobie czas na podziwianie widoków, bo naprawdę są bajeczne.
Plaża jest piaszczysta, z drobnymi kamyczkami i muszelkami- spokojnie można chodzić na bosaka. Co ciekawe niektóre części plaży są bardziej różowe niż Elafonisi, która z takiego koloru słynie. Część laguny jest bardzo płytka- przez setki metrów woda sięga do kostek, można w niej leżeć i się opalać. W innej części jest już głębiej, a przy wejściu są duże podwodne głazy i sporo osób ubiera buty. Woda jest krystaliczna i ciepła [pierwsza połowa września], można obserwować jeżowce i różne gatunki ryby.
Widać, że plaża jest zadbana- zresztą nawet przy nas pracował pan z łopatą, panowie od leżaków pilnowali też, by śmieci trafiały do koszów, a inni jeździli quadem i zbierali to co jednak do nich nie trafiło- był to jedyny pojazd jaki widzieliśmy na Balos.
Około 11 zaczęły ukazywać się olbrzymie statki wycieczkowe, a po chwili gromady ludzi zaczęły roić się na plaży. Niby teren był spory, ale jednak postanowiliśmy się ewakuować. Na forach czytaliśmy, że wejście na górę zajmuje no max 15min- jak się wleczesz, bo rekordziści to 10min i już! Cóż- zapewne sami zawodowi sportowcy owe posty pisali ;-)
Taa jasne. Najprzyjemniej jest tam jak do plaży przybija statek z setkami turystów na pokładzie. Ręcznika nie ma gdzie rozłożyć. Do tego nie jest tak bajecznie jak wygląda to na fotce. W wodzie pełno śmieci. Dno rozdeptane i nudne, leżą na nim nawet opony. Okolica idealna na fotki, ale lepiej przyjechać samochodem z samego rana. Statek przybija po południu.
OdpowiedzUsuńTrzy godziny to stanowczo za mało na przebywanie w tym przepięknym miejscu. Nie warto bać się ilości turystów przypływających statkami. Choć jest ich dość sporo to jakoś nie wpływa to na znaczące zatłoczenie plaży. Można dodać, że przy plaży są dwie mniej lub bardziej klimatyczne knajpki, a troszkę wyżej kapliczka. Jeśli ktoś nie chce przemierzać drogi z parkingu na plażę to funkcjonuje tam "ośle taxi" :-) Można przebyć tę drogę za parę euro po prostu na ośle.
OdpowiedzUsuńByłam kilka lat temu na Krecie, ale dotarłam jedynie do Elafonisi. Miejsce piękne, ale niesamowicie zapchane turystami (a byłam w październiku!!). Przyznam że o Balos nawet nie słyszałam, ale z tego co piszesz warto. Jak patrzę na te zdjęcia to wypisz, wymaluj Kreta (kozy!). Miło powspominać:)
OdpowiedzUsuńByłam , widziałam , zrobiłam równie piękne zdjęcia. Polecam powrót z laguny na wynajętym mule. Wspaniałe przeżycie :)
OdpowiedzUsuńByliśmy z rodziną 2 lata temu. Najpiękniejsze miejsce w jakim do tej pory byliśmy. Na pewno wrócimy. Dla mnie to punkt obowiązkowy podczas wakacji na Krecie.
OdpowiedzUsuńPiszemy i mówimy "chodzimy boso" a nie "chodzimy na boso".
OdpowiedzUsuńMoja druga uwaga dotyczy już samego Balos. Wieczorami, śmieci zebrane w ciągu dnia są tam spalane na ogniskach a czarny jak smoła dym płonącego plastiku wędruje bez przeszkód w atmosferę. Ot takie typowo greckie podejście do problemu ochrony środowiska.
Hej, no właśnie uciekliśmy przed tłumem. Śmieci nie widzieliśmy, może porządkowi nie nadążają ze sprzątaniem, gdy pojawią się statki wycieczkowe? A może w sezonie wyjątkowo dbają? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak, na Elafonisi od rana były tłumy, na Balos- dopiero po przypłynięciu statków wycieczkowych. Lagunę polecam, chyba nigdzie kozy nie były tak malownicze jak na Balos :-)
OdpowiedzUsuńAni mułów ani osiołków nie widziałam, być może było jeszcze za wcześnie, za mało turystów. Cieszę się, że się podobało :)
OdpowiedzUsuńWiesz, dla nas był to już tłum, więc poszliśmy. Oślego taxi jeszcze nie było- może było za wcześnie? bo chybabym zauważyła :-)
OdpowiedzUsuńPowodzenia :-)
OdpowiedzUsuńJa byłem w maju i nie wyobrażam sobie, jak w to miejsce ma wycieczkowiec dopłynąć. Z tego co pamiętam to dojazd wyłącznie samochodem, zresztą dość daleko od wszystkich dużych ośrodków wypoczynkowych, zorganizowane dość duże parkingi. Miejsce cudowne i zachęcające do kąpieli, nawet na początku maja.
OdpowiedzUsuńByłam na Krecie dwukrotnie 10 i 9 lat temu - Balos to było najpiękniejsze miejsce na całej wyspie... bez leżaków, knajpek, osiołkowego taxi i wszystkich tych "udogodnień" o których piszecie... i dlatego docierały tam pojedyncze osoby i można było poczuć się jak na końcu świata... Teraz już tam nie pojadę, piękny widok został skażony przez komercję...
OdpowiedzUsuńach! jak musiało być wspaniale!! ja 10 lat temu nawet nie słyszałam o Balos..... na szczęście TAKI widok nie jest łatwo skazić, więc nadal robi wrażenie :)
OdpowiedzUsuńStatki cumują jakieś 100m od Balos i turyści są transportowani mniejszymi łódkami. A niecierpliwi mogą sobie popłynąć ;)
OdpowiedzUsuńTo zależy z jakiego regionu pochodzimy :-) Jest jeszcze na bosaka i mam nadzieję, że to nas pogodzi.
OdpowiedzUsuńA co do drugiej informacji- zasmuciłeś mnie, myślałam, że jednak dbają o ten cudowny zakątek.....
Byłam,widziałam i do dzisiaj wspominam...
OdpowiedzUsuńAle jest jedna rzecz-był dośc silny wiatr i mnie bardzo bolało to uderzanie w nas tymi drobnymi kamyczkami...
Byliśmy samochodem i uważam że dość trudne i długie jest dojście z parkingu.
Ogólnie uważam,że Kreta jest prześliczna!
Małe statki cumują z jednej strony zatoki. Z drugiej strony przypływa taki płaskodenny statek, wjeżdża na plażę jak okręt desantowy, otwiera wrota dziobowe i z jego wnętrza wylewa się na plażę ogromny tłum ludzi. Wtedy trzeba szybko stamtąd się ewakuować. Ale rzeczywiście nie ma tam aż takiego tłumu, jak na Elafonisi.
OdpowiedzUsuńPięknie prezentuje się na zdjęciach. Wybieram się w tym roku na Kretę :) Nie pozostaje nic innego jak poszukiwać oferty zlokalizowanej w pobliżu laguny.
OdpowiedzUsuńSzukaj w Kissamos- stamtąd pływają statki na lagunę. Najbliżej jest Balos Beach Hotel, ale tam chyba trzeba samemu rezerwować i trzeba mieć auto, by dojechać. Życzę miłego pobytu :-)
OdpowiedzUsuńJa miałam podobnie na Elafonisi- silny wiatr momentami ciskał drobnymi kamyczkami na lekko spaloną skórę. Na szczęście był ciepły, podobnie jak woda, w której można było się skryć.
OdpowiedzUsuńZgadzam się- Kreta jest piękna :-)
Na szczęście my doświadczyliśmy desantu rozłożonego na mniejsze łódki. Ten opisany przez Ciebie brzmi lekko przerażająco.
OdpowiedzUsuń