czwartek, 9 kwietnia 2015

SKAROS na SANTORINI z cyklu Miejsca mniej uczęszczane




Skaros to majestatyczna skała na cyplu nieopodal Imerovigli. Ryneczek tego miasteczka był szczelnie zaparkowany, ale na szczęście „nasz” samochodzik był mikrego rozmiaru [co zostało uwidocznione nawet w nazwie- nissan micra] i udało się wcisnąć pomiędzy inne samochody. I po samochodach właśnie było znać, że w Imerovigli stacjonują turyści o grubszym portfelu- jak nie potężne dżipy to sportowe „ferrari”.

Droga nie była oznakowana, więc żeby się upewnić, że dobrze idziemy zapytałam idących z naprzeciwka turystów- rodzinka z plecakami. Na moje zadane po angielsku pytanie czy wie gdzie jest Skaros dziewczyna odpowiedziała No, po czym rzuciła do ojca –a co to jest Skaros? I mogliśmy sobie porozmawiać z rodakami. Okazało się, że chcieli zdobyć „tę skałę”, ale zawrócili z powodu upału i nie radzą nam iść, bo koszmar. Czy nas to powstrzymało? HAHAHAHA Kupiliśmy 1,5l wody i w drogę! W miasteczku szliśmy niemal cały czas w dół, po schodkach- mijaliśmy ekskluzywny boutique-hotel jeden po drugim i zachwycaliśmy się widokami. Oczywiście w piekącym Słońcu, gdyż na samym początku września było sporo ponad 30C. Potem jest nieco pod górkę, ale nic trudnego. Na trasie towarzyszył nam Azjata z fantastycznym aparatem fotograficznym i równie fantastycznym angielskim. Na samym końcu spotkaliśmy parę Anglików, którzy zaczynali powrót. Towarzysz, szybko wspiął się na szczyt skały [w przewodnikach piszą, że wejście jest niemożliwe :-)], napstrykał zdjęć i ruszył z powrotem. Zostaliśmy sami…. Pod skałą był skrawek zacienionego miejsca, więc wcisnęliśmy się tam i już mogliśmy sycić się ciszą, morzem i krajobrazem….. Nawet wiaterek litościwie się pojawił…

Zaczęłam jeść jabłko, kiedy zobaczyłam jaszczurkę- dla zabawy wyciągnęłam w jej stronę kawałek owocu i…. niemal się na mnie rzuciła! Śmiesznie jadła, a właściwie jakby wysysała sok rzucając przy tym głową na prawo i lewo, by oderwać mniejszy kawałek. Usiłowaliśmy robić fotki, a nawet nakręciliśmy filmik, ale zoom cyfrowy to masakra i jakość jest fatalna.

Powrót po tych wszystkich schodach i schodkach nie był tak cudowny jak zejście, ale generalnie byliśmy zadowoleni, że jednak na Skaros poszliśmy.

Po drodze można spotkać nieliczne i marniutkie pozostałości po twierdzy weneckiej.

Skaros było jedną z pięciu fortec w średniowieczu, najważniejszą, bo w niej mieściła się stolica Santorini i to aż do 18 wieku. Fortece zaczął budować w r.1207 książę Iacopo/ Giacomo Barozzi- Wenecjanin, który dostał ziemie od księcia Naxos Marco Sanudo. Doceniono przede wszystkim położenie Skaros, które miało trzymać na dystans piratów. Stopniowo powstawała dolna część twierdzy- czyli budynki mieszkalne zwykłych ludzi. Było ich ok. 200, zbudowanych z kamienia, a całość miała zwartą, ciasna zabudowę ze względu na niewielką ilość miejsca. Miasto miało kościół, potężny dzwon ostrzegający przed niebezpieczeństwem, a nawet drewniany, zwodzony most podnoszony w razie najazdu. W ciągu wieków panowanie przechodziło kilkakrotnie z rąk Wenecjan do Bizancjum i z powrotem, aż do r. 1579 kiedy Santorini zostało zdobyte przez Turków. Co ciekawe podczas panowania Weneckiego twierdza nie padła ani razu. [dla ciekawych]

Zagrożenie napaściami piratów zmniejszało się, a ostatecznie mieszkańców Sakros wypędził i zmusił do założenia nowej stolicy w Firze podwodny wulkan Culumbos. Jego erupcje i towarzyszące im trzęsienia ziemi mocno dały się we znaki twierdzy w r. 1650 oraz od 1701-11 co spowodowało migrację wpierw arystokratów, a potem także mieszkańców dolnego miasta. Archeolog Ludwig Ross w 1836r zastał je już puste od lat i zniszczone.

Poniżej jeden ze szkiców pochodzący ze zbiorów Thomasa Hope z 18wieku.



Teraz wygląda jak poniżej- plus kamienne kawałeczki murków, ale malutkie i rozwalone.



Widoki na Skaros i po drodze na skałę.












Charakterystyczny dla Santorini kościółek leżący pod Skaros.


Nieustraszona jaszczurka.









7 komentarzy:

  1. zdjęcia emanuja spokojem i ciszą o ktorej piszesz...... aż odetchnęłam i sie odstresowalam..... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. a mi najbardziej podoba się jaszczurka ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. chaos.w.podrozy12 czerwca 2015 00:55

    cieszę się, że tak pozytywnie na Ciebie podziałały :-) miłego wieczoru

    OdpowiedzUsuń
  4. chaos.w.podrozy12 czerwca 2015 00:55

    jaszczurka była niezła ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepięknie tam jest!! Czas zaliczyć kolejna Grecka wyspę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O, a jaszczurka taka, jak u nas. Zwinka chyba! ;)

    Pozdrawiam,
    Damian

    OdpowiedzUsuń
  7. chaos.w.podrozy16 marca 2017 21:52

    ale nasze ani razu nie próbowały nawet jeść jabłka niemal prosto z ręki :-)

    OdpowiedzUsuń