Muzeum Sztuki Cykladzkiej w Atenach jest obowiązkowym punktem dla każdego miłośnika archeologii czy sztuki starożytnej. My poszliśmy do niego po zwiedzeniu świątyni Zeusa Olimpijskiego. Szliśmy przez park- Ogród Narodowy, pełen kończących zawody biegaczy. Po drodze minęliśmy wartę honorową koło Pałacu Prezydenckiego identyczną jak na placu Syntagma przy Grobie Nieznanego Żołnierza.
Do Muzeum można dostać się od ul. Irodotou oraz Douka. My skorzystaliśmy z tego pierwszego wejścia w budynku zaprojektowanym w stylu neoklasycznym przez bawarskiego architekta Ernesta Zillera. Jest on połączony korytarzem o szklanym dachu ze skrzydłem mieszczącym stałą ekspozycję przy Neophotou Douka 4.
Muzeum powstało z kolekcji gromadzonej przez Nicholasa i Dolly Goulandris od lat 60. Szybko stała się ona jedną z najbogatszych na świecie i gościła w najważniejszych muzeach. Muzeum Sztuki Cykladzkiej otworzyło swoje podwoje w styczniu 1986 roku. Mimo jednoznacznej nazwy znajduje się w nim także interesująca kolekcja sztuki greckiej (II piętro) oraz jedne z największych zbiorów sztuki cypryjskiej (III piętro).
Światowej sławy zbiory sztuki z Cyklad, na czele z minimalistycznymi figurkami, znajdują się na pierwszym piętrze, gdzie niemal pobiegłam. Artefakty są eksponowane w punktowo oświetlonych gablotach. Poza tym światło jest przyciemniane, co niestety utrudnia utrwalanie tych wszystkich skarbów, tym bardziej, że fotografować można tylko bez lampy i statywu. Jest za to klimat, który jeszcze bardziej umagicznia niesamowite postaci.
Statuetki wykonywano z marmuru i choć niemal na każdej z cykladzkich wysp było go pod dostatkiem to analizy wykazały, że sprowadzano go głównie z Naksos i Keros, a rzadziej z Paros i Ios. Czasami używano innych materiałów jak np. krzemień, zielony steatyt i kość słoniowa (Kreta), glina (Thera- brak złóż marmuru), a także wapień, pumeks, tuf, kość, muszla, brąz, a nawet ołów. Co ciekawe figurki gliniane i z muszli znaleziono na Naksos, gdzie marmuru było pod dostatkiem. Być może istniały figurki drewniane, ale nie zachowały się do naszych czasów.
Marmur opracowywano głównie narzędziami kamiennymi. Piasek i rozdrobniony, namoczony pumeks był używany jako materiał/ środek ścierny we wstępnej obróbce, a obsydian w ostatniej fazie służył do ostatecznego wygładzenia powierzchni. Stosowano też dłuta brązowe. Artysta musiał stosować się do szczegółowego systemu proporcji co wymagało pomiarów i obliczeń oraz wskazuje na wyspecjalizowanych rzemieślników.
Istniała hipoteza, że postacie o podobnych cechach miały wychodzić spod dłuta jednego artysty. Ponieważ nie zachowały się ich imiona to nadawano je od odkrywcy lub kolekcji, gdzie się znajdują np. Berlin Master, Goulandris Master czy Master Doumas. Teraz jednak neguje się takie podejście. Podobieństwo miało wynikać z geograficznej lub czasowej bliskości ich powstania. Jedyny jak dotąd warsztat odkryto w miejscowości Skarkos na wyspie Ios. Znaleziono tam niedokończone figurki, narzędzia, a także bryłki barwników. Archeologia eksperymentalna wykazała, że do wyrzeźbienia jednej figurki ówczesny artysta potrzebował 20-30 godzin. Jak dla mnie, laiczki w temacie- zaskakująco niewiele! Odkryto tylko nieliczne niedokończone statuetki oraz jeden skarb złożony z ok. 350 fragmentów celowo połamanych figurek. Jest to tzw skarb z Keros pochodzący ze stanowiska Kevos na bezludnej wyspie Keros leżącej pomiędzy Naksos a Amorgos. Został on wywieziony z Grecji w latach 50 lub 60 najprawdopodobniej do jakiejś prywatnej kolekcji. Udało się odzyskać 81 fragmentów na licytacji w Londynie i teraz znajdują się w Muzeum Sztuki Cykladzkiej.
Mało kto wie, że postacie były malowane, choć dziś malunek zachował się szczątkowo na nielicznych egzemplarzach. Figurki są badane w ultrafiolecie oraz poddawane analizom chemicznym by odnaleźć resztki farby. O wiele częściej można stwierdzić, że figurka była pomalowana na podstawie tzw. paint ghost. Pigment chronił przed erozją miejsca na które został nałożony, dlatego są one jaśniejsze, gładsze i nieco wyniesione ponad resztę powierzchni. Czarnego i niebieskiego używano dla podkreślenia oczu, brwi, włosów oraz trójkąta łonowego. W gablocie nr30 można zobaczyć resztki namalowanej fryzury z kręconych włosów opadających na ramiona. Czerwonym malowano biżuterię (naszyjniki i bransoletki) i motywy dekoracyjne na twarzy i ciele, a także domniemane atrybuty statusu jak diademy i opaski. Niektórzy widzą w abstrakcyjnych wzorach na ciele piercing czy tatuaże albo dekoracje tworzone na czas obrzędów.
Barwniki wykonywano z minerałów:
• czerwony z tlenków żelaza (hematyt), czerwonej ochry i cynobru (siarczek rtęci); ten ostatni materiał nie jest rodzimy na Morzu Egejskim i został prawdopodobnie przywieziony z Azji Mniejszej lub Bałkanów
• niebieski z azurytu (węglan miedzi);
• zielony z malachitu lub wodorotlenku azurytu;
• czarny został prawdopodobnie wyprodukowany przez utlenienie innego minerału np. azurytu
Farby znaleziono również na naczyniach marmurowych np. malowano całe wnętrza misek oraz na narzędziach kościanych.
Ogromna większość figurek to przedstawienia kobiet najczęściej stojących z rękoma założonymi na brzuchu z delikatnie zaznaczonymi piersiami i łonem. Czasem kreskami zaznaczono stawy kolanowe i kostki. Owalna twarz niewyrażająca żadnych emocji, oczy bez źrenic, malutkie uszy. Niekiedy brzuch jest jakby nieco uwypuklony, co jest interpretowane jako kobieta ciężarna.
Męskie postacie należą do rzadkości, zazwyczaj są oni pokazani w pozycji siedzącej np. jako muzycy grający na flecie lub harfie bądź też jako wojownicy, łowcy. Jest też figurka siedząca trzymająca kubek w wyciągniętej jak do toastu dłoni. Znana jest tylko jedna statuetka męska o większych niż przeciętne wymiarach- miała ona ok. 1 metra (obecnie niekompletna) oraz, jako jedyna, posiada genitalia wyrzeźbione w sposób naturalistyczny.
Duże, kobiece rzeźby cykladzkie również są rzadkością. Oba zachowane w całości egzemplarze obecnie znajdują się w Atenach- w Muzeum Archeologicznym (149 cm) oraz właśnie Muzeum Sztuki Cykladzkiej (140 cm). Ponadto są jeszcze 4 głowy pochodzące z posążków o podobnej wielkości. Eksponowane są w Luwrze, Metropolitan Museum of Art w Nowym Yorku, The J. Paul Getty Museum w Los Angeles oraz prywatnej kolekcji w Ameryce Północnej. Niestety wszystkie pochodzą z nielegalnych wykopalisk, więc nic nie wiadomo o warunkach odkrycia. Nie mogły być jednak darami składanymi wraz ze zmarłymi do grobów, bo długość jamy rzadko wynosiła 1,4 m lub więcej. Być może były statuami kultowymi używanymi w obrzędach, być może były nawet przedstawieniami bóstw- na te pytania nie znamy odpowiedzi.
Rzeźba znajdująca się w Muzeum Sztuki Cykladzkiej jest umieszczona w oszklonej gablocie, przy której postawiono ławeczkę. Prawdopodobnie miała namalowane włosy, ale pozostał tylko paint ghost.
Rzadkie są też figurki grupowe np. 2 kobiety trzymają trzecią, mniejszą, być może dziecko, na swoich ramionach.
Statuetki na przestrzeni wieków (tworzono je od neolitu) ulegały zmianom. Najwcześniejszym typem figurek są nie tylko minimalistyczne, co wręcz abstrakcyjne sylwetki w kształcie skrzypiec czy też wiolonczeli. Niektóre pochodzą nawet z neolitu (5300-3200 p.n.e.). Są one niewielkie, a postać jest zredukowana do absolutnego minimum- bez nóg, czasem twarzy. Ale w jakiś sposób jednoznacznie kojarzą się z kobiecą sylwetką, nawet z daleka, kiedy nie widać zaznaczonego trójkąta łonowego czy założonych rąk- bez żadnych wątpliwości wiadomo- to człowiek.
Znaczenie i funkcja figurek pozostają zagadką, choć oczywiście doczekały się licznych spekulacji, hipotez i interpretacji. W większości pochodzą z grobów, ale trzeba pamiętać, że tylko 40% ze znanych 1400 artefaktów pozyskano z systematycznych wykopalisk. Reszta znalazła się na czarnym rynku handlu antykami i nie wiadomo nic o miejscu ich odkrycia.
Jest wiele hipotez łączących figurki bezpośrednio z obrządkiem pogrzebowym. Mogły być reprezentacją zmarłego (zmarłej), konkubiny, służących, przodków, a nawet zastępczą ofiarą ludzką lub zabawką. Wielu badaczy podkreśla transcedentalny wymiar postaci. Niektórzy twierdzą, że były to przewodniczki dusz w zaświatach lub boskie pielęgniarki (archeolodzy mają czasem dziwne pomysły). Najczęściej jednak mówi się o figurkach jako symbolach Matki Ziemi czyli płodności, cykliczności i odrodzenia lub nawet mają być przedstawieniem kobiecego bóstwa płodności. Wskazywać na to mają szczególnie przedstawienia kobiet w ciąży.
Posążki odkrywane w XIX wieku doczekały się od archeologów i historyków sztuki epitetów typu wulgarne, prymitywne, barbarzyńskie. Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy na początku wieku XX stały się one inspiracją dla współczesnych rzeźbiarzy takich jak Constantin Brancusi, Amadeo Modigliani, Aleksander Archipenko czy Alberto Giacometti. (dla porządku- wielu specjalistów widzi tutaj inspiracje sztuką afrykańską, maskami plemiennymi). Nastąpił wtedy boom na figurki, każde muzeum chciało mieć je w swoich zbiorach, zamawiali je także prywatni kolekcjonerzy. Oczywiście spowodowało to grabieże i rozwój czarnego rynku. Archeolodzy utracili cenne informacje jakie mogą odczytać z kontekstu i miejsca znalezienia artefaktu. Najwięcej figurek zostało wyrabowanych w latach 50 i 60 XX wieku. Do tej pory Grecja stara się odzyskać posążki kupując je na aukcjach na całym świecie.
Nasza wizyta w Muzeum trwała kilka godzin, mimo, że pod koniec już burczało mi w brzuchu. Piętra ze sztuką cypryjską oraz kolejne- po całym dniu w Muzeum Archeologicznym- sale wypełnione ceramiką grecką były dla mnie tylko dodatkiem i najwięcej czasu spędziłam wśród cykladzkich figurek. Sama nie wiem, które z nich podobały mi się najbardziej- czy super minimalistyczne, schematyczne skrzypco- kobiety czy wysmukłe, eleganckie statuetki z założonymi na brzuchu rękoma. Na pewno ogromne wrażenie zrobiła największa rzeźba. Jak wspomniałam podobnej wielkości jest w Muzeum Archeologicznym, ale ta w Sztuki Cykladzkiej jest o wiele lepiej wyeksponowana. Rzęsiście oświetlona gablota w połączeniu z półmrokiem reszty sali sprawia, że posąg przyciąga spojrzenia jak magnes. W Archeologicznym nieco gubi się w zalewie innych przedmiotów. Niesamowite było zobaczyć klasyczną figurkę cykladzką w takiej skali.
Zresztą jeśli tylko ma się ochotę to można zakupić muzealną kopię tej i innych figurek w dobrze zaopatrzonym sklepie. Jednak trzeba być przygotowanym na spory wydatek. Kiedy zobaczyłam cenę malutkiej figurki, którą wzięłam do ręki- 50 euro- to z wrażenia mało jej nie upuściłam.
Z żalem opuszczałam Muzeum tuż przed zamknięciem. Niestety nie zdążyliśmy już zwiedzić pobliskiego, mieszczącego się zaledwie 2 przecznice dalej, Muzeum Benakisa- nie było sensu wchodzić na pół godziny.
*****
Informacje praktyczne:
bilet pełny 7€ , bilet ulgowy 3,5€ [w każdy poniedziałek; zawsze- seniorzy powyżej 65 lat oraz studenci], bilet ulgowy 5€- grupy 15 osób i więcej
wstęp wolny: dzieci do lat 18, osoby niepełnosprawne wraz z opiekunem, studenci archeologii i historii sztuki, archeolodzy, dziennikarze
godziny otwarcia:
Poniedziałek, środa, piątek, sobota: od 10:00 do 17:00
Czwartek: od 10:00 do 20:00
Niedziela: 11:00 do 17:00
Wtorek: nieczynne
Szkoda, że nie zachowały się kolory na figurkach :) Na pewno były dużo piękniejsze! Swoją drogą to ciekawe, że materiał sprowadzano z Naksos i Kero skoro mieli go pod dostatkiem. Może tamten był dużo lepszej jakosci?
OdpowiedzUsuńCiekawe miejsce, na pewno warte odwiedzenia i spędzenia w nim dłuższej chwili :)
OdpowiedzUsuńDla fanów-na pewno!
OdpowiedzUsuńOj nie wiem czy piękniejsze!- sądząc po tym co pokazują rekonstrukcje kolorów na dużych rzeźbach greckich to kolorystyka była raczej pstrokata, jarmarczna. Ale na pewno byłoby ciekawie zobaczyć figurki takie jakimi widzieli je starożytni mieszkańcy Cyklad.
OdpowiedzUsuńMoże jakość lepsza, a może .... antyczny marketing ;-)
Dzięki za praktyczne informacje! Dawno już nie zwiedzaliśmy muzeów. Ostatnio W Niemczech, ale jak się trafia taka perełka jak u Ciebie to z pewnością warto tam zajrzeć!:)
OdpowiedzUsuń