poniedziałek, 22 lutego 2016

EWA FILIP ISTNY MEKSYK czyli CORTES NIE BYŁ FAJNY....


Szczerze powiem, że nie miałam w planach nie tylko recenzji tej książki, ale nawet jej przeczytania do końca. Postanowiłam jednak przebrnąć przez lekturę i ostrzec potencjalnych czytelników czy nabywców.

„Książka” wydaje się być po prostu przepisanymi bez żadnych poprawek notatkami z podróży i to łącznie z przypisami typu: (jak to się pisze? !), (tylko czy ja to dobrze napisałam), których nie brak nawet w tytułach rozdziałów. Co ciekawe w tych przypadkach, w których sprawdziłam nazwy pisane są poprawnie, więc tym bardziej nie rozumiem po co pozostawiono te dopiski ........

Tekst pisany faktycznie na kolanie, w pośpiechu, czego zresztą autorka wcale nie ukrywa „Ale wybaczcie, notowałam na kolanie, w czasem trzęsącym się autokarze na skutek podróży, przy słabym dziennym i nie tylko świetle, kończącym się długopisem. Podczas integracji albo w trakcie i nijak to odczytać. No, nie wiem, jak miała na imię. Hmm, OK., rozszyfrowałam.” Co chwila natykałam się na kwiatki w stylu „Ubogie domki, a większość tuż przy wysypiskach śmieci- byle jakie, z byle czego- ale żyją, mieszkają, nawet pracują. Sprzątają, zbierają butelki.” Domki, które zbierają butelki to doprawdy musiał być niezwykły widok! Inny przykład „Ubrana w sukienkę i jedyne obcasy , które wzięłam ze sobą, wychodzimy z hotelu.” „plemiona różnią się od siebie (no a od kogo?). Różnią się ubiorem, narzeczem, sposobem życia.” Zastanawiałam się czy to w ogóle ktoś czytał przed wydaniem? Poszperałam w sieci i okazało się, że autorka zdobyła pieniądze na realizację swojego marzenia o wydaniu książki za pośrednictwem polak potrafi. Hmmm….

Opisy nie istnieją, jeśli już to kolorowe domki (a jak kolorowe to i kiczowate rzecz jasna), Majowie są mali, a absolutnie wszystko- piramidy/ plaże/ wodospady- wspaniałe, piękne, niesamowite. I ciągle powtarzający się dopisek w rodzaju: nie wierzysz, zobacz sam albo przyjedź to sam zobaczysz. Innym często powtarzającym się, aż do znudzenia, zwrotem jest Istny Meksyk!

„to cesarz Maksymilian wybudował go dla swojej kochanki. Powstały pokoje dla niej, dla niego- o żonie zapomniał. Przyjechała za nim, młoda, zakochana- w Europie małżeństwa kojarzono. Ona go kochała, on ją mniej. Indianom zrobiło się jej żal. Miejscowa zielarka przyniosła zioła, które miały cesarzowej pomóc odzyskać męża. Ale cesarzowa brała je sama. Dostała obłędu. Nigdy nie odzyskała miłości męża. Gdy cesarz umarł , przeniosła jego ciało do Europy.”- ten fragment pokazuje jak "omówiona" jest historia Meksyku….. I tutaj dochodzę do największej wady tej książki, a mianowicie jakości przekazywanej wiedzy o tym kraju. Zaznaczam, że autorka podawała informacje usłyszane z kolei od przewodnika. Choć jakoś nie wyobrażam sobie, żebym pisząc książkę oparła się tylko na nieczytelnych notatkach, żebym ich nie zweryfikowała. Niesamowicie irytuje mnie maksymalna generalizacja, a wręcz infantylność podawanych wiadomości jak np. o Cortesie „Jego ukochana, nie pierwsza zresztą, to córka króla Azteków- Tecuichpo Ixcaxochitzin (o losie i jak to wymówić, no się nie da się. Bez szans!) Ale Cortes nie był fajny, to ona też nie. Chyba. To nie do końca ustalone.”

Na koniec pozytyw- bardzo podoba mi się żywa czerwień okładki i zamieszczone nań zdjęcie. Ale samej książki nie polecam- zdecydowanie!

5 komentarzy:

  1. hahaha dobra recenzja :D Tak czy siak nie moje klimaty, więc sobie odpuszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Poważnie? To już do tego doszedł brak redakcji? Że książka przed wydaniem nie była przeczytana nawet raz? Masakra! Dzięki za ostrzeżenie, bo tytuł fajny.

    OdpowiedzUsuń
  3. chaos.w.podrozy10 sierpnia 2017 20:31

    chyba nawet był ktoś odpowiedzialny za redakcję, ale....... Tytuł fajny i okładka bardzo mi się podobała, niestety gorzej ze środkiem.

    OdpowiedzUsuń
  4. No to ładnie, a zapowiadała się tak ciekawie

    OdpowiedzUsuń
  5. chaos.w.podrozy14 sierpnia 2017 17:39

    Okładka faktycznie obiecywała wiele....

    OdpowiedzUsuń