niedziela, 7 lutego 2016

EGIPSCY BOGOWIE pod MARATONEM


O tym stanowisku dowiedzieliśmy się od naszej gospodyni z Nea Makri. Bardzo byliśmy zdziwieni, gdy na kartce z polecanymi atrakcjami zobaczyliśmy Sanctuary of Egyptian Gods, o którym nie było nawet słowa w naszych przewodnikach. Oczywiście musieliśmy zobaczyć je na własne oczy. 


Wiedzieliśmy, że ma być ono gdzieś przy plaży, ale niestety wskazówek było jak na lekarstwo. Nie odpuszczaliśmy jednak i w końcu się udało. Faktycznie wejście tuż obok piaszczystej plaży i małego kościółka [Agia Kyriaki, Nireos 14, Nea Makri, w google Maps trzeba wpisać Αγία Κυριακή, Νηρέως 14, Νέα Μάκρη, Ελλάδα]. Darmowe. I od wejścia nie ma wątpliwości, że ruinki mają związek z Egiptem- witają nas bowiem figury o ewidentnie egipskich kształtach.

Okazuje się, że przebywamy na terenie sanktuarium, które było częścią ogromnej posiadłości najbogatszego Rzymianina- Herodesa Atticusa. Dokładnie tego samego, który ufundował min. Odeon pod Ateńskim Akropolem dla uczczenia pamięci swojej żony Aspasji. Herodes pochodził z bardzo bogatej rodziny, tak bogatej, że kłuło to w oczy cesarza Domicjana, który odebrał majątek jego dziadkowi Hipparchowi, a być może także kazał go zamordować. Ojciec Heroda- Tytus Klaudiusz żył skromnie, aż do czasu odnalezienia części ojcowizny ukrytej w ruinach rodzinnego domu. Rodzina odzyskała znaczenie i zaangażowała się w politykę. Herodes wyciągnął wnioski z losu dziadka i postarał się być bliskim przyjacielem wpierw cesarza Hadriana, a potem Antoninusa Piusa, który ustanowił go nawet nauczycielem Marka Aureliusza i Lucjusza Werusa czyli dwóch kolejnych cesarzy. Trzeba przyznać, że umiał się ustawić! Fundował także wiele budowli użyteczności publicznej, czym zapewne wspomagał państwo i zaskarbiał sobie sympatie panujących. Podobno również on miał szczęście i odnalazł skarb perski zgubiony podczas bitwy pod Maratonem.

Poza świątynią były tutaj także ogromne łaźnie dla odwiedzających przybytek oraz- prawdopodobnie - cały kompleks usługowy, gdyż w tamtych czasach podróż z Aten do terenów dzisiejszego Nea Makri zajmowała cały dzień [lub nawet więcej]. Sanktuarium położone było na wyspie, którą połączono z lądem- dziś jest przy plaży, ale od strony lądu. Już wtedy teren ten był bagnisty, dziś jest bardziej suchy, choć napotkaliśmy błoto oraz podmokłe fragmenty. Pozostałości nie są efektowne, poza odkopanymi niewielkimi ruinkami samego sanktuarium największą atrakcją są wspomniane wyżej posągi faraona w stroju z symbolami Dolnego i Górnego Egiptu oraz bogini Izydy i Sarapisa, których kult był wtedy modny. Stały one parami, na podwyższeniach, przy czterech wejściach do sanktuarium, do dziś przetrwały 3 pary. Na stanowisku są oczywiście kopie oryginalnych rzeźb. Reszta terenu jest zarośnięta i trudno zobaczyć cokolwiek poza skąpymi, niskimi murkami. Prace archeologiczne trwają, ale sądząc po tempie i wielkości ekipy nie są one priorytetem dla Greków. Mimo tego polecam zaglądnięcie do Sanktuarium Bogów Egipskich- atrakcja blisko plaży i miasteczka, nie zajmuje dużo czasu, nic nie kosztuje- dobre miejsce na przechadzkę i nabranie apetytu na obiad :-)













6 komentarzy:

  1. Hmm.. układy, układziki, intrygi mają głębokie korzenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. chaos.w.podrozy20 marca 2017 11:12

    stare jak świat!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię takie podróże w czasie. Dziękuję za ciekawą lekcję historii, z resztą mojej ulubionej bo starożytnej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. chaos.w.podrozy20 marca 2017 21:05

    moja też ulubiona :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Najbardziej lubię właśnie takie miejsca, których nie ma w przewodnikach, a są polecane przez lokalnych albo innych blogerów. Czasem można znaleźć dzięki temu prawdziwe perełki.

    OdpowiedzUsuń
  6. chaos.w.podrozy21 marca 2017 12:52

    Zgadzam się, takie są zdecydowanie najlepsze :-)

    OdpowiedzUsuń